"Matura to bzdura" głosi slogan pewnego znanego programu
internetowego. Hasło chwytliwe i dość zrozumiałe cieszyło się ostatnimi czasy
dużą popularnością wśród społeczności maturzystów, którzy z entuzjazmem wykrzykiwali je na sto, pięćdziesiąt,
piętnaście a nawet na dwa dni przed ostatecznym starciem z czymś, co niektórzy
dumnie nazywają egzaminem dojrzałości a inni po prostu TYM.
Spotykamy się w olpiowskiej szatni i prowadzimy zawzięte
dyskusje co do naszych przeczuć. Od razu
w sposób naturalny dokonuje się selekcja na pesymistów i optymistów.
-Wczoraj w telewizji leciało „Wesele”. Może nie przez
przypadek?
-Będzie Potop i Bogurodzica.
-Oby nie było Ferdydurke, Tango by mogło być.
-O psie, który jeździł koleją!
I tak dalej, i tak dalej…
Każdy z zainteresowanych wygłasza swoje propozycję a ja zjadam kolejne
kostki czekolady i milczę przez dłuższą chwilę. Jestem spokojna, bo przecież
będzie Lalka. PaniKa obiecała.
Tłumnie zebrani kontynuujemy nasze rozważania przed drzwiami
sali gimnastycznej. Ktoś na odstresowanie zaczyna nucić hymn Euro 2012, ktoś
go komentuje, niebo zaczyna się chmurzyć, czas jakoś leci, godzina zero coraz
bliżej. Drzwi się otwierają i zaczynają padać pierwsze nazwiska.
Słyszę swoje, śmieję się. Od trzech lat słucham o maturze a
mimo wszystko nie potrafiłam wyobrazić sobie tej chwili dlatego sytuacja bawi
mnie jeszcze bardziej.
Nie przypuszczałam,
że doczekam tej chwili-komentuje głośno i wchodzę do sali słysząc za sobą
pojedyncze śmiechy reszty wyczekujących na tę chwilę maturzystów ściskających
czarne długopisy.
Komisja przedstawia zasady i udaje się po arkusze maturalne.
A ja się śmieje. Słyszymy ogłoszenie o ostatniej chwili na wyjście do łazienki.
Wychodzę, chociaż nie do końca wiem po co. Chyba tylko po to, żeby się
przejść. Wracam na miejsce i próbuje
ogarnąć myśli. Będzie Lalka. Pada deszcz. Jestem głodna. Chcę kota.
Sala gimnastyczna na której
jeszcze nie tak dawno skakaliśmy przez kozła, którego nigdy zresztą nie udało
mi się przeskoczyć, teraz zmienia się w ring, na którym wszyscy zmierzymy się z
pierwszym maturalnym potworem.
Oto on, pojawia się na mojej ławce. Arkusz Maturalny z
języka polskiego. Patrzę na niego, on patrzy na mnie. Prawdopodobnie jest jedną z tych części, od
których zależy moja przyszłość, więc lepiej żeby w środku była Lalka. PaniKa obiecała. Od prawdy
dzieli mnie już tylko kilka żółtych, rażących w oczy naklejek. Zrywam je i
zamiast sprawdzić ilość stron od razu przełączam na część drugą egzaminu i
sprawdzam lektury. Dziady… nie, dziękuję. Ludzie bezdomni, szkoda. Ale zaraz…
Jest coś jeszcze… LALKA! Nie dowierzam
własnym okularom. Wewnętrznej euforii nie ma końca. Mam ogromną ochotę
zatańczyć pięciosekundowy taniec szczęścia i od zrobienia tego powstrzymują
mnie jedynie niewygodne buty i niekomfortowy strój.
Czytam, mam nadzieję, że ze zrozumieniem i po godzinie w
końcu docieram do upragnionej części drugiej. Lalka. Piszę, długopis płonie.
Kartka również. Pada deszcz. Śmieję się. Jestem
dobrej myśli.
uhuhuh:
OdpowiedzUsuń-Będzie Potop i Bogurodzica
Powiedział pan Jakub. :)
OdpowiedzUsuńJa też jestem dobrej myśli!
OdpowiedzUsuńTrzymałam kciuki za Was wszystkich:)
Powodzenia!!!
OdpowiedzUsuń:)
Ciekawe!!!
OdpowiedzUsuńPaniKa obiecała....?