czwartek, 18 grudnia 2014

Milczące dudnienie Przerażające i niepojęte było, co zobaczył za oknem. Obserwował, jak gdyby to, co miało nastąpić, niszczyło wszystko, co piękne. Podczas nieskazitelnej aury, jaka go otaczała niczym delikatnie ciepły puch, gwałtownie zaczęły spadać, lecące z bliżej nieokreślonej i nieznanej nam wysokości. Niczym pociski, które za wszelką cenę pragnęły okryć swoją czarną szatą ostatnie gorące płomienie tego lata. W pewnej chwili głęboko poczuł wyłaniającą się w nim cząsteczkę żalu. Nie była ona do końca uświadomiona i tym bardziej uzasadniona, ale niesamowicie odczuwalna. Bardzo gwałtownie wziął poharatany i zniszczony dziennik i niedbale zaczął coś skrobać na częściowo pokrytych myślami kartkach. Dudniący dźwięk zabrzmiał w jego uszach, co natychmiast sprawiło, że mimo wysiłku jego notatnik znalazł się z powrotem na podłodze, która wsysała historię prawie tak samo jak kartki w nim zawarte. Siedział niezdarnie jakby to, co w owej chwili panowało za oknem nie było warte przeżywania. Ciężkie powieki monotonnie i powoli zaczęły spadać w dół, jakby jego ciało decydowało za niego. Jak ma się obronić przed tym nieuniknionym tańcem rozpaczy, który z góry mu był zesłany. Złudnie ciemnogranatowa woda zgrabnie tworzyła strumyki oraz rzeki przelewające się jedna w drugą, tworząc mroczne dorzecza oraz ujścia. Nastał w końcu ten moment, w którym jego umysł przekroczył most dzielący go od obrazów zza oknem, nieuzasadnionych dokładnie ruchów oraz odczuwania ciała opadającego na kawałki drewna, które trzymały się razem pilnując, by całkiem już nie spoczął na podłodze. Alicja Rybak

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz