Na podstawie książki Astrid Lindgren o rudowłosej dziewczynce powstało wiele filmów, bajek, opowiadań i spektakli teatralnych na całym świecie. Jedne bardziej, inne mniej wierne oryginałowi. Od poniedziałku do tej listy dołączyć można spektakl w reżyserii Tomasza Czarneckiego-aktora Teatru Muzycznego. Premiera „Pippi” przyciągnęła na Gdyński Plac Grunwaldzki ludzi w różnym przedziale wiekowym, jednak zdecydowaną większość publiczności tworzyły dzieci, bo głównie do nich kierowany jest spektakl przygotowany przez Teatr Muzyczny Junior.

To, że „Pippi” jest przedstawieniem amatorskim da się zauważyć, jednak nieliczne zająknięcia młodych aktorów często dodają uroku i naturalności całemu przedstawianiu, a trema którą słychać było w głosie chłopca wypowiadającego pierwsze słowa spektaklu z czasem zupełnie znikła. Na duże uznanie zasługują trzy dziewczynki odgrywająca tytułową rolę które swoją energią wywoływały szał na widowni, gdzie dzieci dosłownie przekrzykiwały się nawzajem żeby chociaż na chwilę zwrócić uwagę rudowłosej dziewczynki przechodzącej między rzędami. Młodzi aktorzy często wchodzili w interakcję z publicznością pytając o godzinę lub nawet pożyczając telefon komórkowy co wywoływało wśród młodych odbiorców dodatkowe emocje. Ruchomy element sceny został zastąpiony energią zespołu aktorskiego, który całkiem dobrze sobie poradził z przemieszczaniem elementów tworzących scenografię wykonaną na wzór białego papieru mającą na celu zmuszenie widzów do skorzystania z własnej wyobraźni. Zaskoczyło mnie to, że muzykę na „Pippi” nie tylko słychać, ale też widać bo muzycy grają prosto ze sceny przyozdobieni dodatkowo w rude warkocze na wzór fryzury bohaterki przedstawienia.
Chociaż na widowni słychać było również śmiechy starszych, mnie spektakl sam w sobie nie rozbawił, ale to już raczej kwestia gustu, nie przepadam za małymi dziećmi i już po kilku minutach czułam się po prostu zmęczona. Z pewnością znalazłby by się osoby nawet starsze ode mnie, którym przedstawienie bardziej przypadło do gustu. Szkoda, że spektakl zobaczyć można było tylko przez dwa dni, bo cała ekipa odpowiedzialna za „Pippi” bardzo dobrze wywiązała się ze swoich obowiązków, tworząc muzykę graną na żywo, „papierową” scenografię którą każdy widz mógł interpretować na własny sposób czy ucząc się na pamięć długich tekstów. Chociażby ze względu na pracę jaką Teatr Muzyczny Junior włożył w przygotowania spektaklu powinien on na trochę dłużej zagościć w repertuarze Gdyńskiego Teatru Muzycznego, bo sądząc po reakcjach młodych widzów chętnie zobaczyliby się z tytułową Pippi jeszcze raz.
Marta Komassa